Copyright © 2016-2020 Wolne Miasto Siemianowice 

Designed by DronAir.pl

Stowarzyszenie Wolne Siemianowice

To źródło aktualnych i często niewygodnych faktów o Twoim mieście pomijanych przez inne media. Codzienna dawka świeżych informacji z kategorii: społeczne, gospodarka, polityka, sport, kultura i inne. Felietony i ciekawostki z miasta i okolic czyli cykl "U nas w ogródku..." oraz "Co za miedzą piszczy.."

Skład Redakcji:

Redaktor Naczelny: Janusz Ławecki

Redaktorzy:

 

Skład Redakcji:

Redaktor Naczelny: 

Janusz Ławecki

Redaktorzy: 


Korzystanie z portalu oznacza akceptację Polityka Cookies.

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

 

 

WOLNE MIASTO SIEMIANOWICE

FAKTY I WYDARZENIA Z REGIONU

Artykuły


 

PUBLIKACJE

GALERIA

23 sierpnia 2017

W nocy 19 sierpnia z soboty na niedzielę doszło do pożaru na terenie Zakładów Azotowych w Chorzowie na wskutek rozszczelnienia się beczki z fosforem. Skażeniu uległy 3 miasta: Chorzów, Siemianowice Śląskie i Piekary Śląskie. Warto dowiedzieć się zatem czegoś więcej o tej niebezpiecznej substancji. 

Historia odkrycia fosforu jest często podawana jako przykład wkładu alchemii w naukę. Jest to wkład dość paradoksalny, bo w dużej mierze niezamierzony. Alchemicy podążając za złudną ideą kamienia filozoficznego mieszali w swoich tygielkach przeróżne substancje. Podstawowym składnikiem był oczywiście ołów, którego pożądaną cechą był ciężar. Mieszano go z żółtą siarką oraz srebrem, który miał być nośnikiem metalicznego połysku. Wyżarzali tę mieszaninę powoli przez 40 dni, począwszy od pełni księżyca, umieszczali w „jajku filozoficznym”, wygrzewali 100 dni w gnoju, by następnie wystawić ją na działanie promieni słonecznych przy odpowiedniej konfiguracji planet, mając nadzieję, że w końcowym efekcie znajdą na dnie tygielka najprawdziwsze złoto. Tak się jednak nie działo, więc dorzucali co rusz z mieszka nowe składniki do swoich mikstur. Przy tylu próbach w końcu musiały się pojawić szczęśliwe trafy. Były to przypadkowe odkrycia dokonane podczas poszukiwań czegoś zupełnie innego. I tak nasz rodzimy Sędziwój podczas ogrzewania saletry odkrył „ducha saletrzanego”, nawet nie podejrzewając, że właśnie wydzielił tlen. Włoch Cascariolo wyżarzając ciężki kamień z węglem i siarką odkrył pierwszy luminofor tzw. „kamień boloński”, który wystawiony na słońce świecił w ciemnościach. W podobny zupełnie przypadkowy sposób odkryto również fosfor.

Odkrywcą tego ostatniego był Henning Brand z Hamburga. Ten alchemik nie poszukiwał jednak osławionego kamienia filozoficznego lecz czegoś, czego nie można kupić za całe złoto tego świata – eliksiru, który dałby człowiekowi nieśmiertelność. W tym celu próbował wyodrębnić esencję siły witalnej… z moczu. Na warsztat wziął dość spore ilości moczu byczego. Gotował go na małym ogniu tak długo, aż na dnie tygla pojawił się gęsty, pomarańczowy syrop. Syrop ten przelał następnie do retorty, którą ogrzewał aż do chwili pojawienia się tłustego dymu. Na dnie retorty utworzyła się szara gąbczasta masa i sól. Tę ostatnią Henning wyrzucił, a ciemną masę wyżarzał jeszcze przez kilka godzin. W ostatniej fazie zauważył, że opary wydzielające się z tygielka świecą w ciemności. Gdy zaciekawiony podniósł pokrywkę, całe naczynie rozbłysło wewnętrznym światłem, po czym pękło z brzękiem od zbyt wysokiej temperatury. Brandowi udało się jednak zebrać co nieco jaśniejącej zielonym blaskiem substancji, zestalającej się w woskową masę i nagle zapalającą się podczas rozdrabniania. Moment tego odkrycia uwiecznił później na swoim obrazie Joseph Wright. Brand był pewien, że oto udało mu się wyodrębnić vis vitalis. Substancja wyszła z żywego stworzenia i samoistnie świeciła, co w jego rozumieniu oznaczało, że musiała posiadać jakąś wewnętrzną siłę podobną do materii promienistej słońca. Nazwał ją phosphoros, co z greki znaczy „niosący światło”. Łaciński odpowiednik tego słowa "luciferre" dużo doskonalej oddawał jednak demoniczną naturę tej substancji. 


Niezwykła substancja wzbudziła natychmiast wielkie zainteresowanie. Sądzono, że po tylu latach alchemicy dotarli wreszcie do kresu swej drogi i badań. Każdy z nich za wszelką cenę chciał na własne oczy zobaczyć, dotknąć i kupić owe cudo. Henning zaczął więc sprzedawać małe kawałki swej dziwnej substancji po cenie wielokrotnie przebijającej złoto, próbując jednocześnie rozpaczliwie utrzymać w tajemnicy swą recepturę. Było to o tyle trudne, że jednym z głównych składników był mocz. Charakterystyczny fetor jaki rozchodził się z jego pracowni, gdy gotował całe hektolitry byczych siuśków (z 5500 litrów moczu uzyskiwał zaledwie 120g fosforu) szybko naprowadził innych alchemików na właściwy trop. Tak długo więc jak tylko się dało Brand strzegł swojej tajemnicy, a gdy już się dłużej nie dało i lotem błyskawicy zaczęła się rozchodzić wieść, że ową cudowną substancję można wydzielić z „czegoś co wychodzi z ciała człowieka”, sprzedał swoją recepturę innemu alchemikowi za 200 talarów. Ten z kolei odsprzedał ją zagorzałemu przeciwnikowi alchemii – Robertowi Boylowi. Boyle z kolei jako pierwszy wpadł na pomysł, aby właściwość samozapalania się fosforu wykorzystać do rozniecania ognia. Pokrywał on koniec nasmołowanej szczapy siarką i umieszczał na niej kawałeczek fosforu. Potarcie nim o jakąkolwiek powierzchnię powodowało zapalenie się drewna. Niestety bardzo często zdarzało się, że szczapy zapalały się samoistnie, a kruszący się przy zapalaniu fosfor wszczynał pożary. Ostatecznie pomysł Boyla nie przyjął się, ale dał impuls do powstania zapałki… ale to już zupełnie inna historia.

Wraz ze spalaniem fosforu objawiła się jednak jego mroczna natura. Już w pierwszej połowie XIX wieku pojawiły się pierwsze doniesienia o zatruciach spowodowanych użyciem zapałek. Wystarczyło bowiem użyć zapałki jako wykałaczki, by pojawiła się martwica szczęki. W późniejszym czasie fosfor został wykorzystany jako piekielnie skuteczna broń. Fosfor bowiem po zapaleniu tworzy jasny płomień o niezwykle wysokiej temperaturze rzędu 1000-1200 stopni. Spalając się przyjmuje postać gęstego białego dymu. Dzieje się tak na wskutek wydzielenia pięciotlenku fosforu, który w kontakcie z wodą tworzy bardzo mocny kwas ortofosforowy. Żrący kwas atakuje oczy i błony śluzowe. Płonącego fosforu nie da się ugasić wodą, ponieważ gorące bryłki rozpadają się na drobne cząstki, które po odparowaniu wody ponownie zaczynają płonąć. Wysoka temperatura płomienia i łatwość zapalenia spowodowała, że fosfor dosyć wcześnie został wykorzystany w bombach zapalających. Bomba taka wybuchając nad ziemią zasypuje wówczas znaczny obszar płonącymi kroplami wywołującymi pożary i bardzo ciężkie poparzenia, często z wżerami wgłąb ciała. Część fosforu wnika wówczas w ranę wywołując rozległe martwice i śmierć w wyniku zakażenia. Fosfor należy bowiem do najsilniejszych trucizn. Za dawkę śmiertelną uważa się już 50mg, choć były przypadki śmiertelne już po 1/3 tej dawki. Śmierć następuje po kilku dniach. Za przyczynę toksyczności uważa się silną reaktywność tej substancji. Po dostaniu się do komórki zaburza enzymatyczne reakcje utleniania i wytwarzania energii. Ponieważ po wchłonięciu z jelita fosfor trafia żyłą wrotną do wątroby, to tam następują głównie uszkodzenia, objawiające się marskością i martwicą. Zatrucie może zatem przypominać szybki atak żółtaczki, wskutek mechanicznego uszkodzenia wątroby. Podobnym uszkodzeniom ulega też mięsień sercowy i ściany żył, co wraz ze spadkiem krzepliwości prowadzi do wylewów. Wytwarzający się w żołądku fosforowodór uszkadza ponadto układ nerwowy. Śmierć następuje wskutek wielonarządowej niewydolności organizmu. Narażenie na małe dawki również nie pozostaje bez wpływu na zdrowie człowieka. Fosfor rozwija martwicę kości, powoduje ich rozpad, tworzenie się dziur i zapalenie okostnej. Dowodem na zatrucie jest pojawienie się fosforyzujących wymiotów. Pierwszą odtrutką oprócz węgla aktywowanego, może być płukanie żołądka wodą utlenioną, gdy jednak trucizna się wchłonie, leczenie może być wyłącznie objawowe. 

Wobec tak szybkiego i skutecznego działania już w XIX wieku pojawiły się też pierwsze przypadki samobójstw i zabójstw przy pomocy fosforu. Z niedoszłych samobójczyń warto tu wspomnieć Gabrielę Zapolską, którą znaleziono w zarzyganym fosforyzującymi wymiocinami pokoju hotelowym. Ta doskonała pisarka, która całe życie chciała być aktorką, postanowiła skończyć ze sobą po tym, jak wygwizdano ją po nieudanym występie na deskach teatru . Próba samobójcza okazała się nieskuteczna tylko ze względu na zbyt małą dawkę i wymioty, pisarka jednak do końca życia odczuwała skutki swojego nierozważnego kroku. Z jednej z gazet z 1866r. dowiadujemy się również o chłopcu, który naśladując bohaterów powieści Dumasa, otruł siostrę kulkami chleba z zeskrobanym z zapałek fosforem. Głośna była również sprawa Mary Wilson, która wysłała na tamten świat przy pomocy fosforu swego męża i kochanka, by otrzymać po nich spadek.

 

Laura M

• Lucyfer