Copyright © 2016-2020 Wolne Miasto Siemianowice 

Designed by DronAir.pl

Stowarzyszenie Wolne Siemianowice

To źródło aktualnych i często niewygodnych faktów o Twoim mieście pomijanych przez inne media. Codzienna dawka świeżych informacji z kategorii: społeczne, gospodarka, polityka, sport, kultura i inne. Felietony i ciekawostki z miasta i okolic czyli cykl "U nas w ogródku..." oraz "Co za miedzą piszczy.."

Skład Redakcji:

Redaktor Naczelny: Janusz Ławecki

Redaktorzy:

 

Skład Redakcji:

Redaktor Naczelny: 

Janusz Ławecki

Redaktorzy: 


Korzystanie z portalu oznacza akceptację Polityka Cookies.

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

 

 

WOLNE MIASTO SIEMIANOWICE

FAKTY I WYDARZENIA Z REGIONU

Artykuły


 

PUBLIKACJE

GALERIA

18 stycznia 2022

W ubiegłą sobotę 15 stycznia 2022r. w całej Polsce odbył się szereg równoległych manifestacji przeciwko postępującej segregacji sanitarnej. Jednym z miast, które postanowiły się włączyć w protest były też Siemianowice Śląskie. Zgromadzenie miało miejsce na rynku miejskim a organizatorem był jeden z mieszkańców - Janusz Ławecki ze stowarzyszenia Wolni Mieszkańcy Siemianowic.

 

Auschwitz nie spadło z nieba

 

Swoje wystąpienie Janusz Ławecki rozpoczął od przytoczenia wypowiedzi Mariana Turskiego – ocalonego więźnia Auschwitz, który wspominał jak stopniowo i niezauważalnie w latach 30-tych ub. wieku postępował proces odczłowieczania Żydów. Początek wyglądał bardzo niewinnie. W Berlinie pojawiła się ławka z napisem, że nie wolno na niej przysiadać Żydom. Wywołało to oburzenie, ale dostosowano się. W końcu w Berlinie stało tyle innych ławek. Niedługo potem pojawiły się kartki na witrynach kawiarni „Żydów nie obsługujemy”. Znów zbulwersowało to część społeczeństwa, ale przecież było tyle różnych kawiarni. W końcu pojawiły się kartki na sklepach „Żydom wstęp wzbroniony”.  W ten sposób kamień po kamieniu wybudowano mur pomiędzy ludźmi i część z nich wypchnięto poza nawias społeczeństwa. Gdybyśmy dzisiaj zastąpili słowo „Żyd” hasłem „niezaszczepiony” to niestety coraz wyraźniej zaczyna nam się zarysowywać analogia do tamtych niechlubnych czasów. Właściwie wygląda na to, że historia powoli zatacza koło. Już dziś niezaszczepieni nie mogą wejść do niektórych sklepów, by zrobić zakupy. Niezaszczepieni mają też od jakiegoś czasu swoje „wyznaczone miejsca” w filharmonii.  Są poddawani presji otoczenia m.in. w szkołach i wysyłani regularnie na L-4, przez co realnie tracą do kilkuset złotych pensji. Za chwilę może się okazać, że nie będą mogli w ogóle pracować bez poddania się rzekomo nieobowiązkowemu szczepieniu. Wszystko to za sprawą przygotowywanej właśnie w Sejmie ustawy o nic nie mówiącym numerze 1846.

 

 

Ustawa 1846 – segregacja uzbrojona w paragrafy

 

Ustawa ta pod płaszczykiem przeciwdziałania covidowi przerzuca na pracodawców odpowiedzialność za sprawdzenie i gromadzenie informacji o tym, czy pracownik jest zaszczepiony. Na pracodawców jednostek  medycznych zaś  narzuca stricte obowiązek przymuszenia pracownika do zaszczepienia się. W ramach narzędzi służących do egzekwowania tego obowiązku pracodawca dostaje prawo relegowania pracownika nie chcącego się podać szczepieniu na inne stanowisko lub bezpłatny urlop. I choć w ustawie próżno szukać informacji, że pracownik, który nie będzie chciał się podać szczepieniu może zostać w efekcie końcowym zwolniony, to prawdopodobnie tak będzie się to kończyło w praktyce. Ustawa ta pierwszy raz była procedowana 14 grudnia 2021r. i już wtedy wywołała ostry sprzeciw, nie tylko ze względu na samą treść, ale też enigmatyczność przepisów, które pozwalają na różne interpretacje, co daje duże pole do nadużyć. Przeciwnicy podnosili zarzut, że ustawa ta doprowadzi wprost do dyskryminacji określonej grupy.  Wytworzy sztuczny podział między ludźmi, dzieląc ich na „lepszych” zaszczepionych i tych „gorszego sortu”, czyli niezaszczepionych, wytworzy też głębokie podziały pomiędzy samym pracodawcą a pracownikami. Stworzenie takich warunków przygotuje podatny grunt dla uaktywnienia się osobników z kategorii „uprzejmie donoszę”. Całość zaś złoży się na niezdrową atmosferę w miejscu pracy. To jednak zaledwie jedna strona medalu, bo nie trzeba zbyt wiele wyobraźni, by wydedukować, że ustawa ta w łatwy sposób może przekształcić się w narzędzie,  przy pomocy którego będzie można niszczyć przedsiębiorców na podstawie donosów.

Po co zatem ta ustawa postała? Stare powiedzenie mówi, że jeśli nie potrafisz odkryć powodów dla których ktoś coś robi, to spójrz na rezultat jego działań i załóż, że taka właśnie była jego motywacja. Jeśli efektem tej ustawy jest właściwie jedynie podział ludzi to może taki właśnie był cel autorów. Nie byłby to zresztą pierwszy raz gdy politycy działaliby zgodnie z maksymą „dziel i rządź”. Przeanalizujmy zatem tę koncepcję.  Początkowo rząd wmawiał nam, że wystarczy jedna szczepionka i będziemy chronieni na całe życie, jednak nim skończył się rok trzeba było wziąć 3 dawki. Potem rząd wprowadził uciążliwe zakazy, aby uprzykrzyć życie ludziom niezaszczepionym. Następne w kolejce były różne zachęty m.in. hulajnogi. W ten sposób rząd wyczerpał własne możliwości i drogi prawne. Mimo próśb i gróźb zaszczepiło się tylko około połowy społeczeństwa, a pozostali są coraz bardziej sceptyczni ponieważ okazało się, że szczepionka ani nie ogranicza transmisji wirusa, ani nie chroni przed zarażeniem, ani nie chroni przed ciężkim przebiegiem, ani nie prowadzi do normalności. Czego zatem rząd nie mógł wynegocjować groźbą ani prośbą postanowił wymusić prawnie na pracodawcach, przerzucając w ten sposób na nich całą odpowiedzialność.

 

Niebezpieczny bubel prawny

 

Ustawa 1846 ma rzekomo na celu ograniczenie transmisji wirusa. Zastanówmy się jednak co tak naprawdę wnosi zaświadczenie o zaszczepieniu pracownika dla pracodawcy. Dziś już wiemy, że człowiek, który się zaszczepi może pomimo to zarazić się ponownie i nadal może przenosić chorobę. Zatem zaświadczenie o zaszczepieniu w żaden sposób nie zapewni bezpieczeństwa pozostałym osobom w firmie. Wprowadzenie takich zaświadczeń spowoduje więc jedynie podział i dyskryminację. Niezaszczepieni staną się grupą ludzi wyrzuconych poza nawias społeczeństwa, pozbawionych swoich praw a w dłuższej perspektywie czasowej być może i możliwości zdobycia środków do życia. To bardzo niebezpieczny kierunek i jeśli będziemy nim podążać wkrótce trafimy na grząski grunt, z którego trudno będzie zawrócić, bo usankcjonujemy prawnie wykluczenie określonej grupy ze społeczeństwa. Ustawa ta więc tylko z pozoru jest niewinna. Zwolennicy wprowadzenia ustawy podkreślają, że pracodawca, o ile tylko nie jest np. dyrektorem szpitala może ale nie musi kontrolować swoich pracowników pod kątem zaszczepienia. W praktyce jednak musimy brać pod uwagę, że pracownicy placówek medycznych będą jedynie pierwszą grupą, która zostanie przymuszona do szczepień. Następne w kolejce będą służby mundurowe i pracownicy administracji publicznej. Ustawa stanie się więc narzędziem przymusu pośredniego, bo ile osób się wyłamie jeśli na szali położymy to, czy będzie mógł pracować i utrzymać własną rodzinę. Niech każdy sam odpowie sobie w duchu na to pytanie. Pomijając fakt, że ustawa ta narusza artykuł 39 Konstytucji, który mówi, że nikt nie może być poddany eksperymentom naukowym, w tym medycznym bez dobrowolnie wyrażonej zgody, ustawa ta jest sprzeczna z Ustawą o tajemnicy lekarskiej oraz z Ustawą o prawach pacjenta. Zaświadczenie o szczepieniu jest zgodnie z artykułami obu tych ustaw dokumentem objętym tajemnicą i zgodnie z przepisami Kodeksu pracy, nie mieści się w katalogu niezbędnych informacji potrzebnych do nawiązania stosunku pracy. Badania lekarskie, którym są okresowo poddawani pracownicy, nie obejmują swoim zakresem informacji o przebytych szczepieniach, nawet tych obowiązkowych. W aktualnym stanie prawnym pracownik nie ma więc obowiązku informowania pracodawcy o fakcie zaszczepienia się lub nie przeciw Covid-19, a pracodawca nie jest uprawniony wymagać tego rodzaju informacji od swojego pracownika. Ponadto zgodnie z obowiązującymi przepisami prawa szczepienia związane ze zwalczaniem Covid-19 nie są obowiązkowe, więc poddanie się szczepieniu jest indywidualną i prywatną decyzją każdego, a nikt nie może być obowiązany do ujawniania informacji dotyczących jego osoby inaczej niż na podstawie ustawy (art.51 Konstytucji).Ustawa 1846 stałaby się zatem de facto przymusem przyjęcia nieobowiązkowego szczepienia zakutym w prawo. Już samo to stanowiłoby sprzeczność samą w sobie.

 

 

Skażenie ideą sanitaryzmu

 

Jak więc widać działania zmierzające do ograniczenia rozprzestrzeniania się wirusa Covid-19 przy pomocy ustawy 1846 nie tylko, co można przewidzieć już dziś, będą mało efektywne, ale też zmierzają w bardzo złym kierunku, a skażenie ideą sanitaryzmu wydaje się być niebezpieczniejsze od samego wirusa. Pomyślcie o tym w ten sposób. Jeśli jedna osoba powie o Tobie coś złego to prawdopodobnie się tym nie przejmiesz. Jeśli powie Ci to 5 osób, to może się nad tym zastanowisz, ale równie dobrze możesz to puścić mimo uszu. A co jeśli powie Ci to 15 osób? Albo co jeśli powie Ci to co druga osoba, którą napotkasz na swojej drodze? Cóż…prawdopodobnie zwątpisz i zaczniesz się zastanawiać czy „tamci” aby na pewno nie mają racji. W końcu bardzo prawdopodobne, że ulegniesz pod naporem. To się dzieje właśnie tu i teraz. Wśród personelu medycznego, wśród żołnierzy, nauczycieli. Niezaszczepieni stają się „siewcami śmierci” i „nieodpowiedzialnymi ignorantami”. Manipulanci otaczają się propagandystami i taki przekaz idzie codziennie przez radio, TV i internet. Na tym etapie tłum zmienia się w bezwiednie powtarzającą masę, która przyjmuje ideę czy też doktrynę jako prawdziwą bez poddania jej weryfikacji, bo skoro tylu ludzi to mówi, to musi być prawda. I tak kłamstwo powtórzone 1000 razy staje się prawdą i nawet największa bzdura zastyga w ten sposób w niepodważalny dogmat. Z czasem „skażenie ideą” rozprzestrzenia się coraz bardziej poprzez to, że kolejne i kolejne osoby powtarzają bez zastanowienia  zasłyszane slogany, a skoro jesteś jednym z kilku milionów krzyczących, to nie musisz brać odpowiedzialności za swoje słowa. Możesz więc wykrzykiwać i powtarzać dowolną bzdurę i tak nikt Cię z tego nie rozliczy, bo przecież tak mówią „wszyscy”. Czyż nie tak właśnie tłumaczyli się wyrwani z amoku II wojny światowej nie tylko hitlerowcy ale też zwykli Niemcy? Pamiętajmy, że jesteśmy odpowiedzialni za to co mówimy i głosimy, za każde słowo i że aby zatriumfowało zło wystarczy bierność ludzi dobrych. Nie bądźmy obojętni, gdy fakty są naciągane do aktualnych potrzeb polityki, bo jak przestrzegał Marian Turski „Jeśli będziecie obojętni to nawet się nie obejrzycie, a jakieś Auschwitz spadnie na Was z nieba”. Dziś jesteśmy odpowiedzialni za zatrzymanie szerzącej się idei sanitaryzmu, której wynikiem jest ustawa 1846, by wiara w „siewców śmierci” nie zastygła w dogmat.

J.Ł.

Wirus gorszy od COVIDA